niedziela, 12 stycznia 2014

Problemy i choroby.




Aby problemów i chorób z wiązanych z uprawą hibiskusów było jak najmniej, lub nie było w cale, należy przestrzegać podstawowych zasad związanych z wymaganiami rośliny. Czyli po pierwsze, zapewnienie odpowiedniej temperatury, wilgotności oraz odpowiedniego nasłonecznienia. Po drugie konieczne jest właściwe nawożenie, to znaczy zapewniające dostarczenie dużych ilości potasu, odpowiedniej ilości azotu, magnezu i składników mikro, oraz ograniczenie dawkowania fosforu do zalecanych norm. Następnie ograniczenie sytuacji stresowych w postaci dużych wahań temperatury (wystawiania na działanie zimna lub bardzo wysokich temperatur). W szczególności unikać należy przesuszenia bryły korzeniowej.

Czasami zdarza się, że pomimo wytężonych działań i tak coś się przyplącze. Lub też nie uda nam się ogarnąć wszystkich obowiązków, a to również poskutkuje problemem. Co robić?

Najważniejsze to nie panikować, następnie zdiagnozować przyczynę i rodzaj patologi, po czym rozpocząć odpowiednią kurację.

Należy zaznaczyć, iż leczenie hibiskusów nie zawsze przynosi wymierne efekty, co jest uzależnione od rodzaju schorzenia. Bywa jednak tak, że rośliny nie uda się uratować. Takie dramaty zdarzają się najczęściej zimą, a jest to spowodowane biologią tych roślin. Warunki europejskiej zimy nie są niczym naturalnym dla hibiskusa, musimy mieć tego świadomość i właśnie w tym okresie, w szczególny sposób zadbać o nasze okazy.

Wiadomości jakie udało mi się zabrać na temat radzenia sobie w trudnych sytuacjach oraz zdobyte własne doświadczenia spróbuję szczegółowo przedstawić, tak by były one przejrzyste i czytelne. Czynię to w misji i z nadzieją, że mój wysiłek przysporzy komuś szczęścia. 

Patologie przedstawione w tym artykule dotyczą w szczególny sposób upraw hibiskusów. Więcej rodzajów plag, w szczególności związanych z insektami, znajduje się w dziale ABC UPRAWY. 

Na pierwszy ogień rzucam tak zwaną "chorobę zamierania". Sama nazwa nie brzmi
Typowe objawy "choroby zamierania"-nagłe więdnięcie części lub całej rośliny.
jeszcze tragicznie, kiedy jednak przyjrzymy się dokładniej z jakimi objawami możemy ją połączyć sprawa wygląda bardzo poważnie. I w rzeczy samej taką jest. Choroba zamierania nie jest jednym schorzeniem, to dosłownie seria patologii, powstała na skutek działania różnych czynników szkodzących. Choroba ta może być wywoływana przez, wspomniane już w innych działach, zatrucie fosforem, ale też przez bakterie, wirusy i grzyby. Generalnie jest ona związana z niewystarczającą odpornością organizmu rośliny.


Zatrucie fosforem jest czynnikiem w dużym stopniu warunkującym pojawienie się infekcji bakteryjnych bądź grzybicznych. Tak więc stosowne dawkowanie fosforu zmniejszy ryzyko wystąpienia choroby o przynajmniej 50%. Dostarczenie odpowiednich ilości potasu, magnezu składników mikro, azotu oraz światła słonecznego to dalsze zmniejszenie prawdopodobieństwa wystąpienia choroby. Ograniczenie wilgotności przy niskich temperaturach również jest czynnikiem sprzyjającym zdrowiu.

Nie wolno zapominać o higienie. W szczególności o usuwaniu przekwitniętych kwiatów, które z racji dużej zawartości substancji odżywczych i wody stają się siedliskiem bakterii i grzybów.

No dobrze, ale po czym rozpoznać chorobę zamierania? Generalnie, kiedy wystąpią już wyraźnie zauważalne objawy jest zbyt późno na ratunek. Roślina posiadając liście nagle więdnie. Nie wykazuje przy tym oznak zgnilizny tkanki, a w żadnym wypadku nie jest też przesuszona. Czasami opadają górne partie liści, a dolne pozostają w dobrej kondycji. Zdarzają się sytuacje, gdy obumiera nie cała roślina, a jedynie pojedyncze gałęzie. W takich przypadkach jest szansa na ocalenie, jeśli podejmiemy natychmiastowe działania. W pierwszej kolejności należy usunąć uszkodzone części rośliny tnąc je aż to miejsca, gdzie nie ma śladu patologii w tkance (zbrunatnienia, uszkodzenia kory, zmięknięcie tkanki itp.) Następnie ranę należy zdezynfekować, można zastosować tradycyjną wodę utlenioną i zabezpieczyć woskiem ochronnym dla roślin. W razie braku, dobra będzie parafina ze świeczki.

Konieczne jest również zapewnienie dużej ilości światła, ciepła i świeżego powietrza, jednak bez przeciągów. Jeśli schorzenie wywołane jest przez grzyby (pojawienie się objawów choroby grzybowej na liściach i łodygach w postaci ciemnobrązowych plam), nieodzownym stanie się oprysk wykonany fungicydem. W sytuacji kiedy mamy do czynienia z całościowym zamieraniem rośliny oprysk przeciwko grzybom jest wskazany bezwzględnie (łącznie z zastosowaniem środka w glebie poprzez podlanie jego roztworem chorego hibiskusa). Nie poczyni on szkody, a może pomóc w wyeliminowaniu potencjalnej przyczyny schorzenia.

W przypadku infekcji spowodowanych bakteriami, pomoc ogranicza się do zapewnienia roślinie dobrych warunków siedliskowych. Oprócz usunięcia chorych tkanek i dezynfekcji nie ma możliwości innego, skutecznego działania.

Ważne! Po wykonaniu cięć, narzędzia każdorazowo należy zdezynfekować. 

Z moich obserwacji wnioskuję, iż choroba zamierania nie jest zaraźliwa, w głównej mierze związana jest z układem odpornościowym poszczególnych egzemplarzy roślin. Jest to więc schorzenie "indywidualne". Jednak infekcje bakteryjne czy grzybiczne towarzyszące obumieraniu tkanek, mogą przenosić się na inne rośliny. Jeśli więc stwierdzimy obecność patogenów, wskazana może się okazać izolacja chorej sztuki.

Infekcje nie pojawiają się w każdym przypadku, czasami śmierć rośliny wywołuje samo zatrucie fosforem w połączeniu z niesprzyjającymi warunkami środowiska (brak światła, posucha, niska temperatura, zbyt duża wilgoć). Takie przypadki są beznadziejne, ponieważ nadmiar fosforu może być wytracony tylko przez w miarę silną roślinę i to w ciągu kilku miesięcy, przy odpowiednim dawkowaniu potasu, azotu i magnezu.

Aby uchronić się przed chorobą zamierania należy zapewnić roślinie odpowiednio intensywny rozwój od wiosny do jesieni, właściwe nawodnienie i dokarmianie. U roślin, które hoduje u siebie dłużej niż rok, stosując się do powyższych zaleceń nie zauważam żadnych strat. Straty pojawiają się tylko wśród nowo nabywanych roślin, które często są nawożone pożywkami dla roślin kwitnących, z dużą zawartością fosforu.

Aby zmniejszyć ryzyko poniesienia szkody, nowe rośliny warto kupować wiosną, by w ciągu lata-kiedy warunki uprawy są najbardziej sprzyjające-pozwolić roślinie wydalić nadmiar fosforu. Dla bezpieczeństwa nowo nabytych roślin, w pierwszym roku uprawy nie nawożę fosforem w ogóle. Prawdopodobieństwo zamierania hibiskusów jest większe u roślin młodych, niż u starszych.

Niektórzy hodowcy oprócz choroby zamierania wyróżniają jeszcze tak zwaną "chorobę więdnięcia" czy też "uwiąd". Tę zaś w głównej mierze wywołują grzyby z rodzaju Fusarium i Verticillium. Różnica w opisie stosowana dla rozróżnienia tych dwóch dolegliwości mówi o częściowym zamieraniu roślin (pojedyncze gałęzie) w przypadku choroby zamierania i całkowitym obumieraniu rośliny w przypadku choroby więdnięcia. 

Poza tym objawy wyglądają podobnie, liście roślin w czasie zamierania pozostają zielone, przypominają liście roślin przelanych. Osobiście na gruncie własnych doświadczeń nie rozdzielałbym tych schorzeń by nie produkować chorób w nieskończoność. Tym zajmuje się medycyna i niech tak pozostanie. Nie rozdzielam obu dolegliwości od siebie, ponieważ obie spowodowane są tym samym czynnikiem, czyli osłabieniem systemu odpornościowego rośliny, a zalecane przeciwdziałanie obu przypadłościom jest takie samo. Czyli dbanie o dobre i higieniczne warunki uprawy oraz jak najlepszą kondycję roślin, poprzez właściwą ich pielęgnację. 

Dla dobrej kondycji roślin w czasie zimy, dawkujmy im witaminy i hormony wzrostu.

Zajmijmy się kolejnymi, pospolitymi problemami. Są nimi chlorozy, występujące u hibiskusów w trzech odsłonach.


Wariant pierwszy chlorozy, najpopularniejszy-chloroza magnezowa. Jej temat był już poruszony w artykule poświęconym nawozom (ABC UPRAWY). W rzeczy samej problem pojawia się w sytuacji nieodpowiedniego nawożenia, kiedy podajemy wystarczające ilości potasu i azotu, a zapominamy o magnezie. To, jak wygląda mechanizm rozwoju choroby w roślinie zostało opisane we wspomnianym wyżej artykule. Skupię się więc na samych objawach. 

Otóż liście roślin początkowo nie wykazują żadnych nieprawidłowości, z czasem jednak, w trakcie intensywnego wzrostu, dolne partie liści zaczynają zmieniać barwę na żółtą. Co ciekawe, kolor zielony jest wytrącany stopniowo, najpierw zanika na krańcach, następnie "wycofując się" do nerwów liścia by ostatecznie usunąć się całkowicie. Obserwując zmieniający się kolor liścia odnosimy wrażenie jakby zieleń "cofnęła się" do łodygi. 

Chorobę tę można zatrzymać w początkowej fazie, jednak jeśli liście stracą więcej niż 50% ciałek zieleni, roślina najprawdopodobniej nie będzie odbudowywała strat.

Aby rozwój choroby zatrzymać, należy bezzwłocznie zastosować saletrę magnezową. Dawkowanie jej należy kontynuować jeśli choroba wciąż nie ustępuje. A profilaktycznie u roślin, które zapadły już raz na chlorozę, magnez należy systematycznie stosować. Często na chlorozę zapada pewna, konkretna odmiana hibiskusa, jest to związane ze zwiększonym zapotrzebowaniem na magnez na przykład z racji wyjątkowo dużych liści. Aby unikać kontaktu z chlorozą magnezową, zapraszam do zapoznania się z tematem nawożenia hibiskusów.

Drugim rodzajem chlorozy jest ta, wywoływana niedostatkiem żelaza. Żelazo jest mikroelementem, jednak przy silnym wzroście, czy alkalizacji podłoża może wystąpić jego niedobór. Objawy choroby są bardzo zbliżone do tych, występujących przy chlorozie magnezowej. Różnica polega na tym, że żółknięciu ulegają liście nowo wypuszczane, kiedy starsze pozostają zielone. Przy czym proces żółknięcia zachodzi również w ten charakterystyczny dla chloroz sposób. Czyli nerwy liściowe pozostają zielone najdłużej.

Aby uwolnić hibiskusa od uciążliwego problemu podajemy mu chelat żelaza.

Ostatnią chlorozą, dotykającą głównie rośliny, które nie są w stanie wydalać namiaru fosforu, do których niestety należą hibiskusy, jest chloroza fosforowa.

W przeciwieństwie do dwóch wcześniej opisanych, wywołuje ją nie brak, a nadmiar pierwiastka, z którym roślina nie może sobie poradzić. Objawy żółknięcia liści dotyczą całej rośliny, dochodzi przy tym do więdnięcia i zamierania pędów. Dość charakterystyczną cechą jest "zmęczenie liści". Nie są sztywne, a stosunkowo wiotkie i matowe, nie są jednak zwiędnięte. W takim przypadku należy natychmiast odstawić fosfor, a zacząć dawkować potas, dodatkowo azot, ale w 50% stężeniu niż zalecane dla hibiskusów. Konieczne jest silne nawodnienie, półcień i wysoka temperatura (25 stopni C). Przy wystąpieniu chlorozy fosforowej u hibiskusów rokowania są złe. Szanse na przeżycie roślina ma znikome, choć jest to w pewnym stopniu zależne od czynników środowiskowych i czasu reakcji hodowcy.

Oprócz wymienionych powyżej nieszczęść warto chyba jeszcze wspomnieć o samych infekcjach bakteryjnych i grzybicznych. 

Otóż obie przypadłości mogą się pojawić niezależnie od innych czynników wpływających na pogorszenie się kondycji roślin. Infekcje bakteryjne czy grzybiczne są również oznaką słabej odporności organizmów. Zdarzają częściej w okresach chłodnych i pochmurnych niż latem. 

Jeżeli z infekcjami nie są powiązane inne czynniki (np. nieodpowiednia pielęgnacja) to zakażenia grzybami nie są raczej niebezpieczne. W przypadku wystąpienia objawów w postaci brunatnych lub brązowych plam na liściach i łodygach, wystarczającym działaniem jest wykonanie oprysku fungicydem. W przypadku złych warunków, kluczowa w kuracji będzie ich poprawa. 

Jeśli chodzi zaś o zakażenia bakteryjne, tu sprawa wygląda już nieco poważniej. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na stan zakażenia, czy dotyczy on części rośliny czy całej. Typowym objawem choroby bakteryjnej są czarne przebarwienia, przypominające zgniliznę, jednak zgnilizną nie będące, ukazujące się na liściach, łodygach zielnych i zdrewniałych. Przebarwienia na liściach mogą przypominać infekcje grzybów, jednak w przypadku tych wyżej omówionych, plamy pojawiają się punktowo, są okrągłe lub eliptyczne, o średnicy z reguły kilku milimetrów. Natomiast w przypadku infekcji bakteryjnej zaczernienia rozciągają się często wzdłuż nerwów liściowych, przez ogonki liściowe, aż do samych łodyg. 

Cechą charakterystyczną jest to, iż po usunięciu chorych tkanek infekcje pojawiają się ponownie, nawet na nowych przyrostach. W zasadzie wyleczenie rośliny z tej przypadłości nie jest możliwe. Infekcja może zostać zwalczona przez system odpornościowy w dobrych warunkach, jednak wcale do tego dojść nie musi. Infekcje mogą powracać wielokrotnie. Za każdym razem uszkodzone tkanki należy usuwać, najlepiej w znacznej odległości od miejsca wystąpienia infekcji, by odciąć jak największą część zarażoną bakteriami. Miejsce cięcia każdorazowo dezynfekujemy, podobnie jak i narzędzia. Rany zabezpieczamy woskiem. Chorą roślinę należy poddać obserwacji by interweniować gdy tylko pojawią się kolejne ogniska schorzenia. Szanse na wyjście z infekcji bakteryjnych obronną ręką są zróżnicowane. Zależą od warunków uprawy, kondycji rośliny, odpowiednio szybkiej reakcji i konsekwencji w usuwaniu zainfekowanych części.

Hibiskus z infekcją bakteryjną jest w stanie borykać się latami, a w konsekwencji i tak może obumrzeć.

Innym typem problemu z jakim możemy się spotkać dość często przy uprawie hibiskusa jest wciornastek. Jego nazwa brzmi może niezbyt groźnie, ale sam owad może spowodować nasze niezadowolenie z uprawy. 

Zapewne ktoś, kto hoduje hibiskusy spotkał się z sytuacją, kiedy po mozołach pracy przy roślinach usiadł w końcu spokojnie by cieszyć się nowo zawiązanymi pąkami. Wtem ogrodnik zauważa, że pąki na roślinie nie dość, że nie rosną, to jeszcze zaczynają żółknąć. I faktycznie, po kilku dniach okazuje się, iż z kwitnienia będą nici... Pąki opadają, nim zdążą się rozwinąć. 

Zapewne hodowca niepodejrzewający winowajcy o wyrządzenie szkody zastanawia się gdzie popełnił błąd. Wylicza sobie: -podlewanie jest w porządku, nawożenie też, światło jak najbardziej, temperatura również, a jednak pąki sypią się jeden za drugim. O co chodzi?

Winę za ten stan rzeczy ponoszą szkodniki. Ogólnie wyróżnia się dwa ich rodzaje. Pierwszy to owad Contarinia maculipennis, ten jednak w Europie nie występuje, a przynajmniej nie stwierdzono jego obecności do tej pory. Drugi typ owadów to wciornastki. W Polsce występuje około 220 ich gatunków, a ogółem na świecie około 5000. Są to tak zwane owady kosmopolityczne, preferują świat bez granic. Większość gatunków żywi się sokami i tkankami roślinnymi. 

Wciornastki są małymi owadami, około 1-3 mm. Z wyglądu przypominają nieco muszki owocówki (Drosophila melanogaster), jednak owocówka jest jasna, a wciornastek wręcz czarny, choć w rzeczywistości bardziej brunatno-brązowy. Wciornastek lata niezgrabnie, a przy tym wolno. Wręcz się ślimaczy w powietrzu. 

Dla spokoju sumienia zaznaczę jeszcze, że wciornastki oprócz niszczenia roślin, niszczą też cuda techniki. W szczególności upodobały sobie matryce LCD. Więc mając je za pasożyty na roślinach należy też uważać na telewizory.

Może coś o biologii tego szkaradzieństwa. Cykl rozwojowy wciornastków zaczyna się w pąku hibiskusa (bądź też innej rośliny). Dorosłe owady składają w nim swoje jaja, z których wylęgają się larwy, te żerując doprowadzają pąk do obumarcia. Gdy pąk odpada, larwy dostają się z niego do gleby, gdzie kontynuują rozwój. Kiedy "maluchy" dorastają, rozpoczynają loty w poszukiwaniu kolejnych pąków, w których będą mogły złożyć swoje jaja. I tak cykl się zamyka i powtarza, póki go nie przerwiemy. 

Oprócz tego, że wciornastki "wykańczają" nam paki kwiatowe na hibiskusie, czynią jeszcze inne zło. Otóż migrując z ziemi na rośliny rozprzestrzeniają bakterie, wirusy i grzyby. Tak więc zwalczenie ich insektycydami jest konieczne i niech nie wiążą się z takim działaniem najmniejsze skrupuły. 

Odpowiednie środki owadobójcze są dostępne w większości sklepów ogrodniczych. 

Dość o chorobach!! To źle wpływa na psychikę człowieka i rośliny!

1 komentarz:

  1. Witam!

    A ja mam problem z mączlikiem na Hibiscusach i nie potrafię sie go pozbyc. Proszę o pomoc.

    Elżbieta Berlicka

    OdpowiedzUsuń