Cokolwiek by rzec o uprawie roślin, nie ma wątpliwości, iż jest ona satysfakcjonująca gdy widzimy jej pozytywne efekty. Kiedy efektów nie ma, bardzo szybko przychodzi rozczarowanie, a tuż za nim przybiega w pośpiechu, zdyszane jak koń po westernie, zniechęcenie. Nikt nie lubi tego typu uczuć.
Po
co więc narażać się na nie? Nadzieja na sukces i satysfakcję jest dużo
silniejsza. Dlatego podejmujemy trudy zdobycia upragnionego celu po
wielokroć, gdy tylko zniechęcenie i rozczarowanie zostawiamy za sobą
zmierzając do przodu. Jednak ile razy można się borykać z jednym i tym
samym? Z doświadczenia wiem, że wiele.
Na
pewno po wielokroć spotkaliśmy się z twierdzeniem, że uprawa roślin
jest zarezerwowana dla wybranych. Że to nie jest hobby dla każdego,
potrzeba zamiłowania, a może nie tak zamiłowania jak... ręki. Cokolwiek
autor takowego stwierdzenia miał na myśli.
Uprawa
roślin obłożona jest wieloma mitami i zabobonnymi przesądami. Podobnie
jak z resztą wiele innych wymiarów ludzkiej egzystencji. Czy warto im
wierzyć? Osobiście stwierdzam, że nie! Uprawa roślin jest tak samo
prosta jak upieczenie placka. Pod warunkiem, że ma się pojęcie, co się
robi.
Acalypha hispida Burm.f. |
Kluczem
do sukcesu zarówno w kuchni jak i w doniczce na parapecie jest wiedza.
Bez niej trudno liczyć na powodzenie. Oczywiście są osoby, którym
przyswajanie wiedzy z danej dziedziny przychodzi łatwo, nie muszą się
bardzo przy tym wysilać. Pokusić by się nawet można o stwierdzenie, że
to co niektórzy tłuką do głowy młotkiem, dla innych jest oczywiste. Nie
znaczy to bynajmniej, że ktoś, kto żywi pasję, nie posiądzie
odpowiedniej wiedzy, tylko dlatego, że jego wyobraźnia zdobyte
wiadomości przenosi trochę gorzej na grunt praktyki. Jeśli czegoś nie
chwyta się "w lot", chwyta się to w przeciągu dłuższej chwili.
A
więc, żadnych cudownych rąk nie potrzeba, ani nawet cudownej wody z
Lichenia. Nie są też wymagane ręce, które leczą. Potrzeba jedynie
przeciętnych rąk, najlepiej w ochronnych rękawicach, no i sprawnych
rzecz jasna.
Mitem
jest również to, że hodowla kwiatków jest domeną kobiet. Tak samo, jak
twierdzenie, jakoby w kuchni lepiej sprawdzała się płeć piękna. Jest
rzeczą oczywistą, iż płeć nie ma znaczenia. Liczy się intelekt i
osobowość. Tak jak przy kuchennych garach tłuką się z powodzeniem i
mężczyźni, i kobiety, tak samo z powodzeniem obie płcie radzą sobie w
ryciu ziemi. Podobnie jak u dzików.
Dla
ciekawostki wspomnę, iż w Górach Asir, na pograniczu
jemeńsko-saudyjskim, żyje specyficzna kultura arabska, u której to
właśnie mężczyźni uprawiają (w naprawdę ekstremalnych, pustynnych
warunkach) kwiaty, by później zdobić nimi swoje głowy, wijąc wianki bądź
wczepiając je tu i ówdzie. Co kraj to obyczaj-jak się zwykło mawiać.
Nie dajmy się więc zwieść pozorom i podchodźmy do naszych zadań z żywą
wyobraźnią i bladym pojęciem nauki. Nigdy zaś w omamach zabobonu.
Kiedy
już się otrzepaliśmy z kurzu przesądów, należy odszukać miejsce, gdzie
popełniliśmy błąd. Najczęściej tym punktem jest chwila, gdy usiłujemy
zmusić roślinę, aby rosła tam, gdzie nam się podoba, bez względu na jej
zdolności przystosowawcze. Problem jednak jest taki, że to my przynosimy
żywy twór w nasze progi, a nie on sam z radością w nie wstępuje.
Każdą
przygodę z żywą rośliną należy więc zacząć od początku. W pierwszej
kolejności trzeba się zastanowić jakie warunki posiadamy, a jakie możemy
jeszcze stworzyć. Następnie, chcąc nie chcąc, musimy zapoznać się z
wymaganiami roślin co do zapotrzebowania na światło, wodę, temperaturę i
dopiero w tedy można spróbować ocenić o tym, jakie rośliny będą miały
szansę na przeżycie i rozwój w stworzonych przez nas warunkach. Po
rozeznaniu się w sytuacji, podejmujemy decyzję o zakupie (chyba, że ktoś
nie szanuje swojej pracy i swych pieniędzy-co niestety często
pasjonatów dotyczy).
Dla
przykładu przytoczę tu... orzech kokosowy. A dokładniej Cocos
nucifera-dość często oferowany w marketach w postaci okazałej palmy w
doniczce. To co kusi nas do zakupu, to jej niekwestionowane piękno i
przystępna cena, rzędu około 20 złotych. Powinniśmy jednak zdawać sobie
sprawę, że nie ma najmniejszych szans na powodzenie uprawy tej rośliny w
Polsce. Nawet w warunkach szklarniowych. Niestety, temperatura, w
jakiej rozpoczyna się powolne zamieranie rośliny to 24 stopnie C.
Dlaczego? Jeśli kupimy olej kokosowy w sklepie ze zdrową żywnością, to
przeczytamy tam, iż temperatura topnienia produktu wynosi 25 stopni
Celsjusza. Skoro tak, w każdej niższej temperaturze olej zastyga. Nie
możliwa jest więc jego cyrkulacja w roślinie. Co za tym idzie, roślina
musi obumrzeć. Drugi powód to wilgotność powietrza. Kokos występuje w
obszarach przybrzeżnych, wymaga więc bardzo wysokiej wilgotności
powietrza-około 90%. Ostatni powód to światło. Palma kokosowa wymaga
silnego natężenia świetlnego, ponieważ pochodzi z obszarów
międzyzwrotnikowych. W Polsce, nawet w czasie letniego przesilenia
słonecznego nie możemy liczyć na takie natężenie światła, jakie notuje
się na zwrotnikach. To też w skrajnie sprzyjających warunkach kokos
może przeżyć nam kilka miesięcy, o ile utrzymamy wysoką temperaturę, by
roślina mogła czerpać substancje odżywcze z nasiona. Sama nigdy ich nie
wytworzy.
Tak więc, by nie zniechęcały nas zbyt częste niepowodzenia, przystępujmy do uprawy z głową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz